Rozdział 1: Jestem Patricia Potts

**Tony**

Poszedłem do pokoju i usiadłem na łóżku. Wziąłem zdjęcie rodziców. Rozmyślałem nad tym, co by było, gdyby do wypadku nie doszło. Gdyby moi rodzice nadal żyli, a ja nie musiałbym użerać się ze Stane'm.  Gdy tak byłem pogrążony w myślach, nie zauważyłem, że na zegarku już wybiła siódma, co oznaczało mój pierwszy dzień w szkole. Odłożylem fotografię na miejsce, żeby zająć się przygotowaniami do szkoły.
Nagle usłyszałem wołanie.

Whitney: TONY,  DO SZKOŁY! PAKUJ KSIĄŻKI I ZEJDŹ NA DÓŁ.

Niby mówiła głośno, ale ponownie zamyśliłem się. Jednak długo nie trwałem w tym stanie, gdyż Whitney "pozwoliła sobie" na wtargnięcie do pokoju. Złapała mnie za ucho, aż zaczęła ciągnąć do wyjścia. Uderzyłem się nosem o futrynę. Myślałem, że miałem złamany nos, ale raczej skończy się na niewielkim siniaku.
Kiedy wreszcie dotarliśmy do samochodu, raczyła puścić moje obolałe ucho.

Tony: Nie musiałaś być taka brutalna.
Whitney: A musiałam, bo udawałeś głuchego. Należało ci się.
Stane: Będziecie tak gadać, czy wejdziecie do auta i zapniecie te cholerne pasy?!

Zrobiliśmy, jak nalegał. Od razu nalegałem na odpowiedź.

Tony: Co on taki zły?
Whitney: Nie pamiętasz, jaki bałagan narobiłeś? Masz odpowiedź.

Po dojechaniu na miejsce, podeszliśmy pod szafki. Ja miałem numer 124, a Whitney 209, więc się rozdzieliliśmy. Okazało się, że sąsiaduję z jakąś rudowłosą dziewczyną, co strasznie nawijała przez telefon. Nie miałem pojęcia, o czym mówi, bo nie nadążałem za jej słowotokiem. Szafkę z numerem 122 miał czarnoskóry chłopak z książką od historii. Dość długo się rozglądałem, ale dźwięk dzwonka kazał mi odnaleźć klasę historyczną. Usiadłem na wolnym miejscu, które znajdowało się przy oknie.
Gdy wszedł nauczyciel, zaczął rozglądać się po klasie. Zatrzymał swój surowy wzrok na mnie.

**Pepper**

Weszłam do klasy i od razu moje spojrzenie rzuciło mi się na pewnego chłopaka. Teoretycznie widziałam go obok mojej szafki, ale byłam tak zajęta gadaniem z ojcem, że nie zwróciłam na niego uwagi.

Nauczyciel: Droga klaso, chciałbym wam przedstawić nowego ucznia... Śmiało. Nie wstydź się.
Tony: Cześć. Nazywam się Tony Stark.

Odwróciłam się, słysząc znajome nazwisko. Stark? Ten Stark, którego rodzice zginęli w wypadku? Stara sprawa, ale wciąż nie wyjaśnili wszystkiego, a ja byłam bardzo ciekawa, kto spowodował katastrofę lotniczą. Moja ciekawość nie znała granic. Okej. Później mogę przejrzeć dane FBI, co oczywiście może skończyć się rocznym szlabanem na wyjścia z przyjaciółmi. Przyjaciółmi? Wolne żarty! Ja i przyjaciele? Nikt z taką gadułą nie chce się zadawać. Poza Happy'm, czyli takim klasowym klaunem.
Po przetrwaniu na hiście, wszyscy wyparowali z klasy, kierując się na salę gimnastyczną. Mój pech nie pozwolił mi na spokojne dotarcie do sali, ponieważ jakiś kretyn wpadł na mnie z taką siłą, że upadłam, a do tego zaczęło mi się kręcić w głowie.

Tony: Przepraszam. Ja... Ja nie widziałem cię.
Pepper: Och! Chyba taka mała nie jestem, żeby mnie nie zauważyć, co?

Wstałam bez jego pomocy, trzymając się poręczy, bo trochę obraz wirował.

Tony: Naprawdę nie chciałem. Wybacz.
Pepper: Nie. No jasne! Przez ciebie wylądowałam na podłodze i kręci mi się we łbie. Może i jesteś nowy, ale musisz uważać! A co, jak mam wstrząs mózgu, czy co?! To wszystko przez ciebie! A tak w ogóle, to jestem Patricia Potts. A ty Tony, prawda? Wiem. Mogę być trochę wścibska, lecz czy to nie twoi rodzice mieli wypadek? I co to jest to na twojej klatce piersiowej?
Tony: Eee... Miło mi, ale proszę. Nie mówmy o przeszłości. Poza tym, nie znam cię na tyle, żeby ci powiedzieć o wszystkim... Mamy W-F?
Pepper: Tak.

Wycofałam się. I tak wygram. Dowiem się o każdym sekrecie. Nie ma bata. Nie bez powodu mam smykałkę detektywa. Dalej już bez przeszkód doszłam do szatni, a tam przebrałam się w strój do ćwiczeń i ruszyłam na salę wraz z innymi. Graliśmy w zbijaka, co trwało już ponad kwadrans, ale ta gra zawsze sprawiała mi frajdę. Lekcja trwała w najlepsze, dopóki nie usłyszeliśmy krzyku. Wszyscy pobiegli do źródła hałasu, ale tam, co zobaczyliśmy, zwaliło nas z nóg. Pierwsze co się rzuciło nam w oczy, to napis na ścianie.

Nie igraj ze śmiercią

Napis był namalowany krwią, a pod nim znajdowało się zmasakrowane ciało Gene'a.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^