Rozdział 9: Nowa twarz

**Kirke**

Siedziałam sobie w gabinecie rodziców, nudząc się strasznie. Teraz pewnie bym siedziała przed komputerem, ale rodzice postanowili się wyprowadzić. Musiałam czekać, aż skończą pracę, bo wtedy dostanę klucze. Postanowiłam się przejść po szpitalu. Widziałam parę ludzi w śpiączce, osoby płaczące nad swoją rodziną. Jednak jedna dziewczyna przykuła moją uwagę. Była ruda i strasznie się zamartwiała. Pewnie coś się stało jej chłopakowi. Nie zamierzałam stać, jak kołek i poszłam ją pocieszyć.

Kirke: Hej. To twój chłopak tu leży?
Pepper: Nie. To mój przyjaciel.
Kirke: Przepraszam za pochopne wnioski.
Pepper: Nic się nie stało. Myślisz, że z tego wyjdzie? Lekarze nie wiedzą, co mu jest.
Kirke: Jest silny na pewno. A jak się nazywa?
Pepper: Ech! No Tony Stark.
Kirke: Stark? Znam go.
Pepper: Nic dziwnego. W końcu jest miliarderem.
Kirke: Tylko, że my się znamy od podstawówki.
Pepper: Naprawdę?
Kirke: No tak. Moi rodzice wszczepili mu ten implant, co teraz ma... Zaraz, zaraz. On go ładował w szpitalu?
Pepper: Eee... Raczej nie.
Kirke: To bardzo źle. Bez ładowania mechanizm nie będzie działał i zginie.
Pepper: Sądzisz, że ładowanie wystarczy? To go uratuje?
Kirke: Powinno... Poczekaj chwilę. W gabinecie rodziców powinna być zapasowa ładowarka.

Pobiegłam najszybciej, jak potrafiłam. Obym zdążyła na czas.

**Pepper**

Mam nadzieję, że uratuje Tony'ego. Wydaje się być miła, ale nie można ufać komuś, kogo się zna kilka minut. Jednakże, skoro ci dwoje się znają, to chyba on jej ufa. No nic. Zobaczymy, czy na pewno ją zna. A co, jak ona jest reporterką, a ja jej wyjawiłam tyle o nim?! Tony mnie zamorduje, o ile sam nie wykituje jako pierwszy.
Z moich zamyśleń wyrwała mnie ta dziewczyna. Nie spytałam się jej o imię. Za chwilę się dowiemy, ale na razie trzeba ocalić geniusza.

Kirke: Mam! Teraz trzeba tylko go podłączyć.

Weszłyśmy do sali, gdzie leżał i podpięłyśmy urządzenie do ładowania.

Pepper: Jak masz na imię? Wiem, że to głupio tak teraz pytać, ale chciałam cię trochę lepiej poznać, bo ponoć się długo znacie, a jestem ciekawa, co wiesz.
Kirke: Jestem Kirkenes. W skrócie Kirke.
Pepper: Miło mi. Ja jestem Pepper. Córka agenta FBI, która nienawidzi kłamstw, więc jak masz jakieś sekrety, to do razu się o nich dowiem, a mam nosa detektywa do takich spraw, a tak poza tym, to mój ojciec gada mi po prostu Patricia, ale jakoś Tony z Rhodey'm wołają do mnie Pepper. Eee... Ciekawe, co? Mogłabym tak nawijać w nieskończoność, ale potrzebuję tlenu.
Kirke: Aha?
Pepper: A ty więcej nic o sobie nie powiesz?
Kirke: Ja? Eee... Nie mam nic ciekawego do powiedzenia.
Pepper: Szkoda, bo ja tu wykładam tyle faktów, a ty tylko podajesz imię. To takie złe, smutne, niegrzeczne, nieładne i chamskie.

Strzeliłam focha, choć bawiła mnie ta sytuacja.

Kirke: Ej! Ja przepraszam! Nie lubię opowiadać o sobie. Moje życie jest nudniejsze niż możesz sobie wyobrazić. Rodziców wiecznie nie ma w domu, a teraz przeprowadziliśmy się tutaj. Ja nie mam, co robić. Nie koleguję się z nikim, bo wiem, że będę musiała się z nimi rozstać.
Pepper: Oj! To przykre.

Mogłyśmy tak dalej gadać, ale zauważyłyśmy, że on zaczął budzić się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^